Wyjazd do Porto był moim marzeniem od lat. Piękne zdjęcia krajobrazów i fotorelacje na innych blogach całkowicie mnie zafascynowały. W ostateczności zawsze jednak lądowałam gdzie indziej. Tanie loty i łatwy dojazd często pomagają podjąć końcową decyzję. Tym razem jednak było inaczej, pomimo braku bezpośredniego lotu z Gdańska i super promocji, wyjazd do Portugalii wydawał się bardziej realny niż wcześniej. Szukaliśmy lotów przesiadkowych z Warszawy i w końcu się udało, kupiliśmy bilety! Lot był męczący, a było ich aż 3 w jedną stronę. Podróż trwała od samego rana do wieczora. Byliśmy wykończeni ale było warto. Trochę jeszcze na ten temat mogę powiedzieć ale zostawię te informacje na inny wpis. Do Porto polecieliśmy 7 czerwca, a wracaliśmy 15 czerwca. W międzyczasie odwiedziliśmy też Lizbonę. Jeżeli macie ochotę zobaczyć na ten temat trochę więcej to zapraszam Was do wpisu moja fotorelacja z wakacji w Lizbonie. Pomimo, że te 8 dni szybko minęło, bo przecież co dobre to szybko się kończy, mogę jednak powiedzieć, że czas w Portugalii wykorzystaliśmy w pełni i sporo zobaczyliśmy.
Jakie jest Porto?
Porto to przede wszystkim małe ale bardzo urokliwe miasteczko. Pełno tu górek i pagórków, więc zazwyczaj albo szliśmy pod górkę albo z górki. Jest tu również cała masa wąskich klimatycznych cichych uliczek i zakamarków, które dodają sporo tajemniczości temu miastu. Największy jednak kontrast stanowią stare, zniszczone budynki i kamienice stojące tuż przy tych nowych i odnowionych. Pobite szyby w oknach i rozpadające się ściany są tam częstym zjawiskiem. Wiele budynków ozdobionych jest charakterystycznymi obrazami z niebieskich kafli lub graffiti.

Kościół w Porto

Graffiti na budynkach w Porto

Ten wspaniały napis znajdował się na jednej ze stromych ulic. Długa droga pod górę zachęcała do napicia się lampki wina

Słynny portugalski tramwaj
Dzień 1 – Most Ponte Dom Luis
Pierwszego dnia w Porto wybraliśmy się na spacer po okolicy. Zaraz koło nas trafiliśmy na duży piętrowy targ Mercado do Bolhao. Na wstępie zobaczyliśmy stragany z różnymi owocami i warzywami. Na dolnym poziomie były stoiska ze świeżymi rybami i owocami morza, gdzie również można było usiąść przy stoliku i zamówić już gotowe danie. Trochę dalej znajdowały się różnego rodzaju pamiątki np. magnesy, torebki, portfele, kubki i biżuteria. Do wyboru, do koloru.

Targ
Następnie spacerowaliśmy po Terreiro da Sé.

Katedra na Terreiro da Sé

Z lewej strony Manueliński pręgierz

Konny pomnik Vimary Peresa chrześcijańskiego hrabiego, który wyzwolił Porto spod władzy Maurów w 868 roku.
Później poszliśmy w stronę rzeki Douro i symbolu Porto, czyli słynnego mostu Ponte Dom Luis, nazwanego tak na cześć króla Ludwika I. Most jest połączeniem pomiędzy Porto, a Vila Nova de Gaia, miastem znajdującym się na drugim brzegu rzeki. Most robi ogromne wrażenie. Widok z niego jest niesamowity. Padające promienie słoneczne na domy i winiarnie, które położone są wzdłuż rzeki z mostu wyglądają jak obrazek na pocztówce. Most jest stalowy i ma 2 poziomy. Na dole jest przejazd dla samochodów i wąski chodnik dla pieszych. Na górze chodnik dla pieszych plus przejazd dla metra. Zdecydowanie warto przejść i dołem i górą. Most został oddany do użytku w 1877 r. przez firmę Gustawa Eiffela. Ponte Dom Luis wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Całą panoramę miasta możemy podziwiać udając się na punkt widokowy nad mostem na plac kościoła i klasztoru Mosteiro da Serra do Pilar.

Most Ponte Dom Luis nad rzeką Douro

Chodnik dla pieszych i przejazd dla metra na górze mostu. Z tyłu widać punkt widokowy Mosteiro da Serra do Pilar

Widok na rzekę Douro z placu kościoła i klasztoru Mosteiro da Serra do Pilar

Most Ponte Dom Luis i winiarnia.

Rzeka Douro

Kościół

Wylegujące się w cieniu koty

Ogródek

Ratusz
Dzień 2
Drugiego dnia rozpoczęliśmy swoją przygodę w Lizbonie. Co dokładnie tam zwiedziliśmy opiszę w kolejnym wpisie.
Dzień 5
Po trzech dniach pobytu w Lizbonie wróciliśmy ponownie do Porto. Jednak ten dzień poświęciliśmy na drobne rozpakowanie, zakupy i odpoczynek po podróży.
Dzień 6 – Księgarnia Livraria Lello i Wieża Torre dos Clérigos
Tego dnia pogoda w Porto nas nie rozpieszczała. Od rana było pochmurnie i kropił deszcz. Jednak mieliśmy już plany, z których w żadnym wypadku nie mieliśmy ochoty rezygnować. Jedną z głównych atrakcji była księgarnia Livraria Lello. Koszt biletu to 3 euro od osoby. Jednak w przypadku gdybyśmy zdecydowali się na zakup książki, to jej cena zostałaby pomniejszona o cenę biletu 3 euro. W księgarni jest cudowny klimat. Największe wrażenie robią na środku drewniane schody z balkonikiem, na którym wszyscy robią sobie zdjęcia. Chyba ciężko jest trafić moment, w którym ta księgarnia jest pusta, ponieważ pełno w niej turystów. Wszyscy zachwyceni są jej wyglądem i klimatem ale spotkamy tam również sporą ilość fanów Harrego Pottera. I kto wie, czy poznalibyśmy kiedykolwiek przygody młodego czarodzieja, gdyby nie było Livrarii Lello. Właśnie ta księgarnia była inspiracją dla mieszkającej kiedyś w Porto pisarki J. K. Rowling.

Wejście do księgarni Livraria Lello

Kolejka po bilety

Niesamowity klimat księgarni

Tak wygląda sufit w księgarni
Udaliśmy się również na szczyt wieży Torre dos Clérigos, z której przepięknie widać panoramę całego miasta.

Wieża Torre dos Clérigos

Widok z wieży Torre dos Clérigos

Widok na Katedrę na Terreiro da Sé z wieży Torre dos Clérigos

Dworzec

Największy fan FC Porto

A tu z bliska
Następnym punktem zwiedzania były winiarnie, które zwiedzaliśmy 6 dnia naszej wyprawy i 7 dnia z samego rana. Jednak jest to temat na osobny wpis.
Dzień 7 – Ocean Atlantycki
Po porannym zwiedzaniu i degustowaniu win w jednej z winiarni, przeszliśmy do realizacji kolejnego punktu naszej podróży. Następnym celem była wyprawa nad Ocean Atlantycki. Pojechaliśmy tam metrem. Gdy dotarliśmy na miejsce, to w pierwszej kolejności założyliśmy kurtki, wiał naprawdę silny wiatr. A sam widok Oceanu był taki, jak go opisywali inni, czyli dość groźny. Zachmurzone niebo i ciemna woda nadawała mu bardzo srogiego wyglądu. Ocean na własne oczy widziałam pierwszy raz i choć nie zachęcał do wylegiwania się na piasku i kąpieli, to naprawdę mnie urzekł i zachwycił. Panujący tam silny wiatr sprawiał, że był ulubionym miejscem dla kitesurferów. Z kolei na dużych falach szaleli surferzy. Sama plaża była z 3 razy szersza od tej którą mamy w Gdańsku. Gdy doszliśmy nad wodę, zrobiliśmy kilka fotek i sprawdziliśmy wodę, nagle zaczęło lać. Nie pozostało nam nic innego jak uciekać do najbliższej kawiarni. Spędziliśmy tam trochę czasu, osuszyliśmy się i odpoczęliśmy. Ciągły nieustający deszcz sprawił, że straciliśmy nadzieję na piękną pogodę i relaks nad Oceanem Atlantyckim. Niepocieszeni postanowiliśmy wracać do naszego apartamentu. Udaliśmy się w stronę metra odwiedzając po drodze pobliski sklep. Ku naszemu zdziwieniu po wyjściu ze sklepu przestał padać deszcz i zaczynało się wypogadzać. Takiej szansy nie mogliśmy zmarnować, więc wróciliśmy z powrotem nad Ocean. Czym bardziej się wypogadzało, tym łagodniejszy stawał się Ocean Atlantycki. Siedzenie na ręczniku i wsłuchiwanie się w fale Oceanu było niesamowicie relaksujące i bezcenne! Spokój i brak ludzi dookoła pokazywało jego piękno w całej okazałości. Dokładnie tak wyobrażałam sobie ten czas. Cieszyliśmy się, że Ocean okazał się dla nas łaskawy i pozwolił choć trochę nacieszyć jego łagodniejszą naturą.

Surferzy

Po prostu biec w stronę Oceanu….

W końcu zaczęło się wypogadzać

Najlepsze wino z winiarni Calem nad Oceanem smakowało jeszcze lepiej.

Siłownia

Kawiarnia w której schowaliśmy się przed deszczem.

Niedaleko oceanu
Poniżej znajduje się krótki film z naszego pobytu w Porto. Zapraszam do obejrzenia 🙂
W połowie filmu przemiła Pani lepi Pasteis de Bacalhau (krokiety z dorsza).
Ten piękny widok zakończył naszą portugalską przygodę. Było super i pięknie, przeżyliśmy tam niezapomniane chwile. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Wszystkim, którzy zastanawiają się czy odwiedzić kiedyś Porto, zdecydowanie mówię TAK. W kolejnym wpisie opiszę naszą wyprawę do Lizbony.
W Porto spędziłam tylko dwa dni, ale jak wszystko w Portugalii – podobało mi się. A najbardziej Vila nova de Gaia 😉
Portugalia jest piękna 🙂 mam nadzieję, że uda mi się tam jeszcze kiedyś wrócić.
nigdy nie byłam w Portugalii, ale to moje mocne postanowienie na obecny rok – chcę zrobić Porto i Lizbonę w jednej podróży. nie wiem jeszcze kiedy, pewnie bliżej lata lub wiosną, będę śledzić ceny biletów 🙂
Ja do Portugalii wybierałam się właściwie od kilku lat aż w końcu się udało. Byłam tam łącznie 8 dni w takiej podróży jak planujesz zrobić czyli Porto i Lizbona razem. Jeżeli pojedziesz na krótszy okres czasu to polecam Ci skupić się na jednym mieście 🙂
Wow, ile zdjęć! 🙂 Bardzo malownicze miasto.
Zdjęć mam ogromną ilość. Bardzo ciężko było wybrać te, które zamieściłam 🙂
O matko, zakochałam się! Cudowne miasto! Czuję, żę to kierunek mojej następnej podróży 🙂 Pozdrawiam
Jest tam pięknie, nie będziesz żałować 🙂
Jeszcze mnie tam nie było. Zdjęcia są przepiękne i Porto też wygląda cudownie. Kto wie, może kiedyś osobiście je zobaczę. 🙂
Dziękuję 🙂 Warto tam pojechać 🙂
Marzę o tym, żeby pojechać do Portugalii… a po obejrzeniu tych zdjęć marzę jeszcze bardziej!
Ja na Portugalię czekałam kilka lat, w końcu się udało 🙂
Chcieć to móc, powodzenia i szerokiej drogi!!!
Porto ma swój niepowtarzalny klimat. Byłam tam przez tydzień w styczniu. Cały czas piękne słońce i ciepło w porównaniu z tym co było w Polsce 🙂 Jednak księgarnia Livraria Lello mnie w ogóle nie zachwyciła. Fajnie jest ją zobaczyć w środku to fakt ale nic poza tym dobrego nie mogę powiedzieć o niej.
W styczniu jak u nas zimno i szaro, to na pewno fajnie jest odwiedzić cieplejszy kraj. Co do księgarni Livraria Lello, to jedyne czym mnie zaskoczyła, to swoim małym rozmiarem. Myślałam, że jest trochę większa 🙂
Cudowna relacja z pięknego miejsca. Uwielbiam Twoje zdjęcia: -)
Ten kościół z niebieskimi kaflami – super! W ogóle zdjęcia z targu z kaflami w innych wzorach – magiczne. Uwielbiam takie klimaty! <3
Potwierdzam klimat był niesamowity 🙂
Dziękuję za wspaniałą wycieczkę do Porto, idealnie na podróżnicze rozmarzenie do porannej kawy. 🙂 Wspaniale było odświeżyć wspomnienia. 🙂
Bookendorfina
Dziękuję za przeczytanie mojej relacji 🙂
Ciekawa relacja. Te niebieskie kafelki to azulejo. 🙂 Niekoniecznie zgodzę się z tym, że Porto jest małe, ale że piękne i urokliwe z pewnością. Cudowne miasto i z chęcią bym tam jeszcze wróciła.
Dziękuję 🙂 Ja również chciałabym tam wrócić i mam nadzieję, że się uda 🙂
Księgarnia jest na mojej liście do zobaczenia- jak żywcem wyjęta z Harrego Pottera lub wręcz jakiejś baśni- nietrudno wyobrazić sobie elfy w jej wnętrzu lub…. portal do podroży w czasie 🙂
A kafelki i klimatyczne uliczki- cudo!
Księgarnia ma zdecydowanie swój świat w środku 🙂
Oglądając Twoje relacje dochodzę do wniosku, że Porto zachwyca mnie bardziej niż Lizbona. A które z tych miast bardziej podobało się Tobie?
Lizbona i Porto to piękne miasta ale chyba faktycznie Porto jest takie bardziej klimatyczne 🙂 Po prostu chce się tam być 🙂